wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 12- Deadly Danger.

W zakładce Bohaterowie pojawiły sie nowe postacie ;) <klik >

Muzyka do połowy rozdziału. < klik>  (reszta pojawi sie w dalszej części rozdziału )
__________________________________________________________
- Jak to Liam jest w szpitalu ?- zapytałam przerażona. Łzy zaczęły cisnąć mi sie do oczu.
- Nie wiem. nie mam pojęcia. Louis zadzwonił,że mamy przyjechać do szpitala. - Taksówka właśnie podjechała. Wsiadłyśmy do niej. El podała masze miejsce docelowe. Całą drogę nic sie nie odzywałam. Miałam przed oczami najstraszniejsze scenariusze. Bałam sie,że to kolejny atak Will'a. Nie chce,żeby przez mojego ojca cierpiały osoby, które nie mają z tym nic wspólnego. Szczerze mówiąc to ja też nie wiem co ja mam z tym wspólnego. Po 15 min byłyśmy już w szpitalu. Prawie podbiegłam do recepcji i zapytałam o Liama. Recepcjonistka pokierowała nas do odpowiedniej sali. Chłopcy byli w środku. Liama z nimi nie było.
- Co.. co z nim?- wydukałam powstrzymując łzy. Niall widząc mój stan zaczął sie śmiać. Eleanor była zdezorientowana tak samo jak ja. Posłałam im pytające spojrzenie.
- Z czego sie tak śmiejesz- warknęła El wyraźnie zirytowana tą całą sytuacją
- Liam złamał tylko rękę. Poszli go poskładać. - powiedział Harry ukrywając swoje rozbawienie naszym stanem. Stałam tam jak osłupiała. Prawie zeszłam na zawał a oni tak porostu sie śmieją. Spojrzałam na El. Myślałam ze rozszarpie ich gołymi rękami. Wyszła z własnego wieczoru panieńskiego tylko dlatego,że tamten debil złamał sobie rękę.
- Jak on to zrobił?- zapytałam sie próbując sie uspokoić.Usiadłam na łóżku szpitalnym i rozejrzałam sie po pomieszczeniu. Ściany były całkiem białe, trochę jak w jakimś psychiatryku. Na oknach wisiały ciemno zielone zasłony. Jasne światła oświetlały pokój. Oprócz nas nikogo nie było na sali.
- Może niech Ci to Liaś wyjaśni jak wróci- zaśmiał sie znów Niall. Po pół godzinie gdy atmosfera zrobiła sie już normalna wrócił Liam w z ręką  od łokcia w dół w gipsie. Od razu zerwałam sie na równe nogi i podeszłam do lekarza.
- I co z nim?- zapytałam
- Jest dobrze. Reka nie była bardzo złamana, więc nie wymagała operacji. Proszę przyjść na zdjęcie gipsu za 4 tygodnie. Dobrej nocy. - powiedział lekarz i wyszedł z sali.
- Coś ty do cholery robi?- zapytałam prawie krzycząc do Liama
- No wiesz...jakby ci to powiedzieć... - jąkał sie Liam. Myślała,że Niall zaraz zacznie tarzać sie ze śmiechu.
- Jak sie nie umie tańczyć to sie za to nie bierze- wtrącił Louis opanowując śmiech.
- Słucham ? -zapytałam z niedowierzanie krzyżując ręce na piersi.
- No bo chciałem tak stanąć na głowie jak ci breakdance'rzy i jakoś tak upadłem i złamałem rękę.- powiedział i spuścił głowę wyraźnie skruszony- nie chciałem Cie martwić.- Niall położył sie na stojącym obok niego łóżku i zaczął sie śmiech prawie na cały szpital. Louis mu zawtórował, a Harry nadal starł sie wyglądać tak jakby sie nie śmiał chociaż wcale tak nie było. Opadły mi ręce normalnie. Nie wiem jak można być tak dziecinnym i głupim. Przecież on ma dwadzieścia jeden lat.
- Czy  ty jesteś głupi czy głupi ?- zapytałam podpierając boki rękami.
- Oj no przepraszam mała- podszedł do mnie i chciał mnie pocałować ale odsunęłam sie od niego. - No ej - wydął dolną wargę.. Dałam mu kuksańca w ramie. Zaraz potem wszyscy udaliśmy sie do taksówek i wróciliśmy do domu co oznaczało, że wieczór panieiski i kawalerski połączył sie jedną imprezę.

~ * ~
Obudziłam sie na totalnym kacu . W głowie pustka a w buzi Sahara.Postanowiłam,że zejdę do kuchni po szklane wody i odrazu wezmę tabletkę na ból głowy. Wstałam z łózka i założyłam moją ulubioną ciepłą bluzę po czym udałam sie na dół. Wchodząc do salonu zobaczyłam Liam'a śpiącego na kapie, Louis'a na podłodze i Niall'a na trzech złączonych krzesłach. Widać impreza sie udała. Zaśmiałam sie cicho pod nosem i ruszyłam w stronę kuchni. Wyjęłam tabletki z szafki oraz kubek po czym nalałam sobie wody i połknęłam lek. Następnie wróciłam do swojego pokoju i poszłam spać
           Obudziło mnie pukanie, a wręcz walenie do drzwi. Niechętnie zwlekłam sie z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Stała w nich Stacy. Ubrana była w jeansową koszule i getry. Przetarłam oczy i wpuściłam ją do pokoju.
- Co chcesz? - zapytałam kładąc sie z powrotem do łóżka.
-Ubieraj sie jedziemy do Londynu
- Co? Po co? Nie chce głowa mi pęka
- Trzeba było tyle nie pić. No już ubieraj sie. Musisz pomóc mi wybrać sukienkę na wesele, a poza tym już od dawna nie byłyśmy nigdzie razem.- z niechęcią zwlekłam sie ponownie z łóżka. Stacy miała racje już od jakiś 3 miesięcy nie wychodziłyśmy nigdzie razem, ale włóczenie sie z nią po sklepach na kacu nie jest moim marzeniem. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szarą bluzę, dresy i top. Stacy mruknęła z niezadowolenia. Posłałam jej pytające spojrzenie.- Ubierz sie ładnie.
- Po co? Idziemy tylko do galerii. Nie mam zamiaru sie stroić. - powiedziałam zirytowana i zamknęłam szafkę.
- Dziekan chciał,żebyś przyszła. Nie mówiłam Ci?
- Nie
- To mówię teraz no już ruszaj sie.- Stacy wyszła a ja podeszłam ponownie do szafy. Nie chciałam tam jechać. Rozmawiałam z dziekanem przez telefon i powiedziałam, że biorę urlop. A poza tym dzisiaj są wykłady a ja wolałabym nie spotkać Matt'a. Zaczęłam szukać jakiegoś sensownego ubrania. Nie chciałam sie bardzo stroić ale nie chciałam też wyglądać jak lump. Z tego co zdążyłam zauważyć na dworze była dosyć zimno. Biegałam po całym pokoju szukając ubrań. Część miała w szafie ( bo zdążyłam sie rozpakować po tym jak Zayn powiedziała,że zostanę tu na dłużej), część miałam jeszcze w torbach. Nagle do mojego pokoju przyszedł Liam z tacą tostów i świeżo parzoną kawą. Woń tych przysmaków rozniosła sie momentalnie po pokoju. Chłopak usiadł na łóżku z tacą na kolanach. Uśmiechnęłam sie mimowolnie. Pomimo tego,że ma złamaną rękę pofatygował sie z tym wszystkim na gorę. Wiedziałam,że to nie on zrobił to śniadanie tylko Maria ale i tak byłam mu bardzo wdzięczna.
- Głodna? - zapytał i podał mi kubek z kawą. Od razu po niego sięgnęłam przy okazji zgarniając tosta. Upiłam łyk trunku i powróciłam do mojej poprzedniej czynności rzucając na ziemie kolejne ubrania. - Mała co robisz? -zapytała Liam przyglądając mi sie uważnie.
- Mam jechać ze Stacy do Londynu na zakupy. - powiedziałam podchodząc do lusterka z potencjalnie wybranym strojem.
- I to wymaga takiego strojenia? - zaśmiał sie chłopak
- Ha ha ha bardzo śmieszne- rzuciłam go bluzką.- Potem mamy iść do dziekanatu. Musze wyglądać ładnie.
- Dla mnie ze wszystkim wyglądasz ładnie. A zwłaszcza nago. - wywróciłam teatralnie oczami. Liam wstał i objął mnie w pasie. Zaczął rękami delikatnie jeździć po moich plecach. - Kocham twoje ciało. -wyszeptał
- Tylko moje ciało?- zapytałam udając zirytowaną.
- Nie. Nie tylko. Kocham twoje włosy, i to jak je odgarniasz gdy jesteś zdenerwowana.- pocałował mnie we włosy - Twoje oczy i to jak błyszczą gdy jesteś szczęśliwa, twój nosek i to jak sie marszczy gdy sie irytujesz.- pocałował mnie w czubek nosa. - A najbardziej kocham twoje usta i ich smak. - pocałował mnie namiętnie Była taki kochany. Minęło tylko 3 miesiące a ja jestem w nim mega zakochana. Jest jedyną osobą, która mnie uszczęśliwia. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nasz pocałunek przerwało pukanie do drzwi. Oderwaliśmy sie od siebie. Liam wrócił na łóżko a ja zaczęłam szukać innej koszuli. Jakby nic sie nie stało. Do pokoju weszła Stacy.
- Długo jeszcze?- zapytała- Dziekan jest do 15 a jest już 11. Nie zapominaj,że musimy jeszcze tam dojechać.
- Mogę was zawieść- zaproponował Liam. Uśmiechnęłam sie do niego.
- Nie nie trzeba Liam - Stacy posłała mu uśmiech. Nie wiem czy był do końca szczery. - Poproszę Harry'ego. Ale dzięki. - znowu sie uśmiechnęłam i wyszła z pokoju.
- Chyba mnie nie polubiła.- powiedział brunet jedząc tost.
- To nie tak,że Cie nie polubiła. Ona jest bardzo specyficzną osobą. Po prostu poznała Cie w niekoniecznie odpowiednich dla  niej okolicznościach Wczoraj też inteligencją sie nie popisałeś. Ale nie martw sie na pewno zmieni do Ciebie zdanie.Ja sie już o to postaram - wyszczerzyłam sie do niego. Chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Zabrałam swoje rzeczy i udałam sie do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Umalowałam sie lekko a włosy wysuszyłam i wyprostowałam. W końcu założyłam zwykłą białą koszule, a rękawy podwinęłam. Na to założyłam płaszczyk bo robi sie pochmurnie co oznacza,że będzie padać. Na nogi założyłam zwykłe czarne rurki i botki na koturnie. Zapakowałam do torby telefon, różne papiery, które muszę zawieść na uczelnie, portfel i zeszłam na dół. Stacy i Harry'ego nie było na dole co oznaczało,że są już w samochodzie i pewnie Stacy już jest mega wkurzona. Pożegnałam sie szybko z Liam'em i Eleanor i wybiegłam z domu. Gdy tylko wsiadłam do samochodu Stacy spiorunowała mnie wzrokiem. Szepnęłam tylko przepraszam i odjechaliśmy.  Harry ubrany był w czarną kurtkę a na głowie miała przewiązane coś w stylu chustki albo bandamki przez co jego loczki były lekko schowane. Podróż minęła szybko bo Harry tak samo jak i Louis nie przestrzega przepisów. Swoją drogą ciekawe czy oni w ogóle dostają mandaty. Równo o 14 byliśmy już na miejscu. Pożegnałyśmy sie z Harry'm i szybko poszłam do dziekanatu. Tam podpisałam papiery o urlop dziekański zamieniłam kilka zdań z dziekanem i obiecałam,że w przyszłym roku wrócę na studia, chociaż sama nie byłam pewna tych słów. Wychodząc z gabinetu byłam tak zamyślona,że nawet nie zauważyłam,że drzwi przede mną otworzyły sie i uderzyły mnie z impetem.
-Patrz jak łazisz idioto- krzyknęłam i podniosłam sie z ziemi. Spojrzałam na chłopaka i zaniemówiłam. To był Matt. Zrobiłam sie blada.
- I znowu sie spotykamy sie w tej samej sytuacji- uśmiechnął sie do mnie. Podniosłam szybko torebkę z ziemi i chciałam wyjść ale Matt złapał mnie za rękę. - Ej Li gdzie idziesz. tak dawno sie nie widzieliśmy ile to już minęło. Rok? Czy więcej. - uśmiechnął sie  do mnie szarmancko. Dupek. Nadal nic nie mówiłam. - Szkoda,że rozstaliśmy sie w takich okolicznościach, gdybym tylko wiedział, że twoja mama...
- Nie kończ- warknęłam- Doskonale widziałeś. Dzwoniłam do Ciebie, pisałam. A Ty nic. Jesteś zwykłym dupkiem. Ale teraz sie ciesze,że nie jesteśmy razem bo teraz jestem w naprawdę szczęśliwym związku, z chłopakiem, który naprawdę mnie kocha, a nie chce tylko jednego.
- Wtedy jakoś nie protestowałaś i wcale nie odmawiałaś.- znów uśmiechnął sie do mnie. Miałam go dość. Czułam jak sie w mnie gotuje. Wyrwałam rękę z jego uścisku i wściekła opuściłam dziekanat. Razem ze Stacy wsiadłyśmy do autobusu, który zawiózł nas do centrum po drodze opowiadając jej wszystko.
- Ale cham. Strzeliła bym go w mordę. Jak on mógł tak powiedzieć. Jak on może mieć taki tupet. Jak ty mogłaś z nim być. A tak go lubiłam.- mówiła Stacy wchodząc do Galerii. Przez cały nasz wypad na zakupy byłam nieobecna. Błądziłam myślami zagłębiając sie w swoją przeszłość. Matt dobrze wiedziała,że coś sie stało mamie. Nie wierze,że on tak powiedział. Strasznie sie zmienił przez ten rok. Ale najbardziej zastanawiające było po co wrócił. Stojąc w przymierzali razem ze Stac usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Odblokowałam ekran i zobaczyłam sms'a. To pewnie od Liama. Rozwinęłam pasek i zamarłam.
Simon
Powiedziałam Stacy,że muszę iść na chwile do domu i,że jak odbierze ją Harry niech przyjadą po mnie do domu. Bez większych protestów dziewczyna zgodziła sie. Szybko wyszłam z galerii i udałam sie na postój taksówek. Stamtąd pojechałam prosto do mojego domu. Nie miałam kluczy ale wiedziałam, że ktoś będzie w domu bo Margaret- moja gosposia- mieszka tam z rodziną.Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłam przez bramę. Czułam sie tu  tak dobrze a jednocześnie bałam sie, że ktoś mnie zobaczy i narażę tym samym nie tylko siebie ale i wszystkich mieszkańców mojego domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. W drzwiach ukazał mi sie Simon- 19 letni syn Margaret-.Mieszkaliśmy razem w sumie od zawsze ale na początku nie darzyłam go wielką sympatią. Jak miałam 16 lat wyznał mi miłość ale go odrzuciłam. Sama nie wiem czemu.Słodki chłopak z gitarką. nie to nie dla mnie.Teraz jest dużo lepiej. Można rzec,że sie przyjaźnimy. Gdy nawet Stacy nie umiała mi pomóc on zawsze wiedział co powiedzieć i co zrobić,żeby wybawić mnie z opresji. Zawsze sie śmiejemy ,że jest moim rycerzem na białym koniu. Gdy sie rozstałam z Matt'em to właśnie on zbierał mnie zajebaną z chodnika przed domem. On od początku odradzał mi tego związku ale jak głupia słuchałam Stacy. Nie widziałam sie z Simon'em odkąd zostałam porwana. W zasadzie nawet sie nie zastanawiałam czemu nie dzwonił. Może i on łyknął tą bajeczkę o wyjeździe,albo był zastraszany. Musze z nim o tym pogadać. Ale nie dziś.
- Le, Le, Leilla.- powiedział ze zdziwieniem
- Nie Duch święty. Wpuścisz mnie do MOJEGO domu?- powiedziałam z naciskiem na mojego. Chłopak odsunął sie. Miał on blond włosy z grzywką opadającą na czoło i niebieskie oczy. W progu zdjęłam płaszcz i zostawiłam rzeczy na komodzie.- Zaraz przyjdzie tu Matt. Wpuścisz go.- nakazałam i udałam sie do swojego pokoju.Chłopak coś jeszcze krzyczał z korytarza ale zignorowałam to i weszłam do pokoju. Biało-różowe ściany, wielkie łóżko z mnóstwem poduszek, wielka szafka na książki, wielka szafa, toaletka i wielki biały dywan. Uwielbiam go. Od razu rzuciłam sie na wielkie łóżko. Tak bardzo kocham zapach tej pościeli. Strasznie chciałabym tu wrócić. Nie zostałam sama w pokoju bo zaraz na łóżko wskoczyła 3 letnia Marnie.
Marnie.
- Leia.!! Tak bardzo tęskniłam za Tobą, wiesz. Zostaniesz już w domu?- spojrzałam sie na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami. Miała ona proste blond włosy. Uśmiechałem sie do niej ciepło i przytuliłam ją.
- Ja też za tobą tęskniłam Mar. Ale narazie przyszłam tu tylko na chwile.- dziewczynka wtuliła sie w mnie. Traktowałam ją jak siostrę. Naprawdę. Zawsze jej pilnowałam, na początku ze straszną niechęcią ale mama zawsze mnie zmuszała. Z czasem jak Marnie podrosła zaczęło być coraz lepiej.Zabierałam ją ze sobą do Stacy czy na zakupy. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Tak mieszkał tu  Simon ale nigdy nie traktowałam go jak brata. Bardziej jak bardzo dobrego przyjaciela. Może byłoby inaczej gdyby sie w mnie nie zakochał. Chwile potem zeszłyśmy z łóżka i razem z Marnie wybrałyśmy coś żebym mogła sie przebrać. Zabrałam jeszcze parę rzeczy i zeszłyśmy do salonu.Nic sie nie zmieniło. Tak jak zawsze pachniało drewnem, a kominek był rozpalony. Ogień wesoło odbijał sie o obrazy powieszone na ścianach. Nad kominkiem były zdjęcia  moje i rodziców. Tęsknie za nimi strasznie. Ciemno brązowa sofa idealnie współgrała ze szklanym stolikiem do kawy. Jak dobrze być w domu. Z tego co zauważyłam był tam tylko Simon i Marnie. Rozległ sie dzwonek do drzwi. Nakazałam Simonowi zabrać Mar i poszłam otworzyć drzwi. Stał tam Matt.
- Załatwmy to szybko. Oddaj mi notes.
- Czekaj Czekaj. Nawet mnie do domu nie zaprosisz.? Może jakaś herbatka.
-Nie.- ucięłam krótko.
- Oj nie złość sie tak. Złość piękności szkodzi, a Ty nie masz już czym szastać. A tak na marginesie przytyłaś?- myślałam, ze zajebie mu w twarz. Spokojnie Leilla. On chce cie tylko sprowokować.
- Oddaj to co moje i zjeżdżaj.
-Nie tak łatwo Li.- uśmiechnął sie szyderczo i szedł do środka. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim do salonu. Chłopak usiadł na kanapie dzięki czemu miałam czas,żeby mu sie przyjrzeć. Nic sie nie zmienił. Te same czarne włosy, te same niebieskie oczy i ten sam uśmieszek. Stanęłam na prost niego i skrzyżowałam ręce na piersi. Brunet zaśmiał sie.
-Nic sie tu nie zmieniło. - uśmiechnął sie i rozejrzał po pokoju. Potem wstał i podszedł do fotela stojącego pod oknem. - Mmmm... Pamiętam jak na tym fotelu rob...
- Nie kończ. Nie chce tego wspominać.
- Nie mów,że Ci sie nie podobało -oparł sie o parapet.
- Brzydzę sie tym. Brzydzę sie Tobą. Oddaj mi notes i zjeżdżaj.
-Czemu jesteś taka niemiła Miller. Powiedz co sie z nami stało.?
- Co ?- czułam jak sie we mnie gotuje. - Jak to co sie stało. Ty sie stałeś. Dzwoniłam, pisałam, prosiłam Ty odeszłeś ode mnie w najgorszym momencie. I nie mów,że nie wiedziałeś. Ufałam Ci a ty zawiodłeś mnie na całej lini. Coś takiego jest niewybaczalne. Ciesze sie,że zniknąłeś z mojego życia, bo teraz jestem naprawdę szczęśliwa.
-Uwierz mi nie chciałem tego, miałem swoje powodem wiesz,że nigdy bym Cie nie zostawił.
- Nie chce Twoich wyjaśnień. Dobrze,że tak sie stało bo otworzyło mi to oczy na parę spraw. Ciesze sie,że zniknąłeś. Zastanawia mnie jedno. - zamilkłam na chwile a chłopak przybliżył sie do mnie.
Staliśmy dosłownie o metr od siebie.- Czemu wróciłeś. ?Czemu teraz?- Chłopak nic nie powiedział. Położył notes na stoliku i podszedł do mnie. Wpatrywał sie w moje oczy a ja czułam sie sparaliżowana, Nie patrzył na mnie z pogardą tylko z żalem i smutkiem. Podszedł do mnie jeszcze bliżej i staliśmy dosłownie o kilka centymetrów. Matt chciał mnie pocałować wtedy właśnie sie odsunęłam. - Matt nie. To już koniec nie ma nas i nie było.. - Brunet odsunął sie. Widać było w nim smutek.
-Pamiętaj, że pomimo tego wszystkiego możesz na mnie zawsze liczyć. Zawsze.- pocałował mnie w policzek i wyszedł. Pobiegłam na górę i z impetem zamknęłam drzwi po czym rzuciłam sie na łóżko. Matt znowu namieszał mi w głowie. Musze to sobie poukładać. Kocham Liam'a tego jestem pewna. Kiedy on mnie dotyka albo całuje czuje jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Przy Matt'cie tego nie czuje. Ale to co mi powiedział, że mogę na niego liczyć, po tym wszystkim co przeszłam....przeszliśmy. Nie nie nie, nie chce mieć z nim nic wspólnego. A może jednak chce....

~*~
*** ZAYN POV***
Siedziałem w domu razem z resztą i borykałem sie z własnymi myślami. Powiedzieć jej czy nie.  Postanowiłem z kimś pogadać. Z chłopakami nie ma szans. Zostały dziewczyny. Z tego co sie dowiedziałem Leilla i Mon pokłóciły sie ostatnio więc odpada. El. Nie ona jej wszytko opowie, a poza tym jest zajęta ślubem. Została Kate. Niechętnie wstałem i poszedłem do niej do pokoju. Jak zwykle wisiała na telefonie. Gdy zobaczyłam nie odrazu odłożyła słuchawek. Wiedziała,że gdy przychodzę do niej to borykam sie z ciężkim problemem. Pomimo tego,że jest blondynką powaliłaby swoją inteligencją niejednego. Opowiedziałem jej pokrótce całą sytuacje z James'em,że jestem jego synem,że Leilla to moja siostra, a moja matka wszystko potwierdziła. Dziewczyna wysłuchała mnie z uwagą i ani razu nie przerwała.
- Nie możesz powiedzieć jej prawdy. To ją zabije.  List możesz jej dać ale nie mów jej ,że jesteś jej bratem. Uwierz mi tak będzie dla niej najlepiej.
- A co jeśli on to napisał w tym liście?- pokazałam na kartkę, którą wyjąłem zza kurtki.
- Jeśli zapyta to powiesz jej wszytko jeśli nie to po prostu zostaw to dla siebie. Naprawdę tak będzie lepiej.
- Może masz racje. - podziękowałem blondynce za rozmowę i wyszedłem z pokoju. Schodząc na dół zobaczyłem, że Leilla, Harry i jej przyjaciółka -której imienia nie pamiętam- już wróciły. Usiadłem na kanapie obok Niall'a. Postanowiłem,że dam jej list teraz.
- Leilla możemy porozmawiać. - zwróciłem sie do dziewczyny siedzącej na kolanach Liam'a.
- Umm tak jasne. - brunetka zgodziła sie i razem udaliśmy sie do jej pokoju. Dziewczyna oparła sie o parapet i uśmiechnęła sie do mnie. - To o czym chciałeś porozmawiać.
- Odnalazłem Twojego Ojca- powiedziałem krótko. Nie chciałem jej owijać z bawełnę.
- Byłeś u Niego? Co z nim? Przyjedzie tu?
- Wszytko w porządku, nie wiem. próbuje go namówić. Tu masz list od niego- podałem jej kartkę.
- Dziękuje.
- To ja już pójle.A i uważaj na Matt'a
- Co? Tak, tak, Jasne, dzięki.- i wyszedłem z pokoju. Jednak nie będę jej o tym mówił. Może to jest napisane w liście. Powiem jej to w odpowiednim momencie.

*** LEILLA POV ***
Odwróciłam sie w stronę okna i spojrzałam na szybę. Małe kropelki deszczu coraz mocniej uderzały w okno. Niczym myśli w mojej głowie. Czemu Zayn nie powiedział mi,że jedzie do Ojca. Pojechałabym z nim. I czemu mam uważać na Matt'a. W ogóle skąd on wie o Matt'cie. Spojrzałam na kartkę, którą trzymałam w rękach. Drżącymi palcami przejechałam po krawędzi kartki. Zaczęłam rozwijać papier, ale ktoś zapukał do drzwi. Przestraszona szybko schowałam kartkę za plecy i usiadłam na parapecie. Do pokoju weszła Stacy.
- Leill ja już jadę to zostawię u Ciebie tą nowa sukienkę i jutro naszykuje sie tu jutro.- uśmiechnęła
Stacy na ślubie.
sie do mnie podchodząc bliżej.
- Umm tak tak jasne.
- Wszytko w porządku?
- Tak tak nie masz sie czym przejmować. To tylko przez ten ślub
- Mhym. Mam nadzieje, że o Nim nie myślisz.
- Ja? Że niby o kim? O Matt'cie Co ty, to tylko przez ten ślub.
- Dobra nie ważne- spojrzała na mnie uważnie.- Ja lecę, trzymaj sie do jutra,- pocałowała mnie w policzek.
- Tak do jutra. Uważaj na siebie. - Stacy wyszła z pokoju. Odetchnęłam z ulgą chciałam jak najszybciej przeczytać ten list. Wyjęłam go zza placów. Dziwie sie, że Stacy tego nie zauważyła. Rozłożyłam kartkę i zaczęłam powoli czytać.
Droga Córeczko.!
Musiałem wyjechać. Nie sądziłem,że to wszytko tak sie potoczy,że zostaniesz... porwana. Ale teraz jesteś bezpieczna. Zayn naprawdę dobrze Cię ochroni. O to nie muszę sie martwić.
Teraz pewnie sie zastanawiasz dlaczego wyjechałem. Otóż złożyło sie na to wiele rzeczy. Musiałem na trochę uciec od rzeczywistości. Sądziłem,że w ten sposób Cie ochronie. Wypłynęła na wierzch nowe fakty dotyczące śmierci twojej mamy. Niektórym osobą nie spodobał sie wyrok sądu i chcą dociec nowej prawdy. Narazie tylko tyle mogę Ci powiedzieć bo nie chcę,żeby ten list wpadł w niepowołane ręce. 
Kochanie niebawem sie spotkamy. Obiecuje Ci to. Nie martw sie wszytko ze mną w porządku. Jeśli tylko przeczytasz ten list koniecznie do mnie zadzwoń chcę sprawdzić czy na pewno do Ciebie dotarł. Nawet jeśli bym nie odbierał. Postaram sie oczywiście to zrobić. bardzo za Tobą tęsknie.
Kocham mocno Tata xx
Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Nic mi w nim nie wyjaśnił ale ciesze sie,że do mnie napisał. Trzęsącymi dłońmi odszukałam telefon i wybrałam numer taty. Modliłam sie w myślach,żeby odebrał. Pierwszy sygnał.... drugi...trzeci....
~ Leilla? Leilla to ty ? - usłyszałam w słuchawce. Usiadłam na łóżku.
~ T..t..t.tak tak to ja. Strasznie za Tobą tęsknie tatusiu. Kiedy Cie zobaczę? - niemal płakałam do słuchawki.
~ Niedługo kochanie, niedługo.
~Ile to jest niedługo.- łkałam do słuchawki.
~ Oj kotku naprawdę niedługo.  . Teraz mów co u Ciebie.
~ Nie mieszkam już w Londynie. Zayn kazał mi sie przeprowadzić do Whitby. Dobrze się mną tu zajmują. Mam także kontakt ze Stacy. Praktycznie o wszystkim wie i...~
~ Masz kontakt z Matt'em- przerwał mi tata
~ Nie..nie mam tzn dzisiaj go spotkałam całkiem przypadkiem na uczelni. Nawet nie chce mieć z nim nic wspólnego. Teraz jestem z Liamem i..
~ Z kim?
~ Tato przestań.! To przyjaciel Zayn'a. Nic mi tu nie grozi.
~ To dobrze. Musze już kończyć odezwę sie niebawem kochanie. Może nawet na Skype. - mimowolnie uśmiechnęłam sie do słuchawki.
~ Naprawdę?
~ Tak naprawdę. Kocham Cie bardzo do usłyszenia.
~ Ja Ciebie też pa. - rozłączyłam sie. Znów sie rozkleiłam. Nie kontroluje swoich emocji, Tak bardzo za nim tęskniłam. Chciałabym móc sie teraz do niego przytulić i powiedzieć jak bardzo go kocham. Niestety to niemożliwe. Jestem pewna,że  mój szloch słychać nawet w Londynie. Długo nie musiałam czekać a Liam, Louis, Niall i Zayn zjawili sie w moim pokoju uzbrojeni w to co było pod ręką. Zayn- mop, Niall- talerz, Louis- lampa, a Liam  w ogromną poduszkę.
 Od razu gdy ich zobaczyłam niemal momentalnie zaczęłam sie śmiać przez łzy. Nie do końca wiem jak oni mieli mnie tym ochronić ale widok był prze komiczny. Widząc mnie w takim stanie - cała rozmazana i napuchnięta od płaczu - zajarzyli,że nic sie nie dzieje i po chwili w pokoju został tylko Liam. Nic nie mówiąc zamknął drzwi i położył sie obok mnie na łóżku. Przytuliłam sie do niego i odrazu zaczęłam płakać. Liam przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Stwierdziłam,że powiem mu dlaczego płacze. Wiedziałam,że na to czeka ale nie chce naciskać. Po krotce opowiedziałam mu o tacie i o liście. Kwestie z Matt'em pominęłam bo nie chce go denerwować. Powiem mu ale nie teraz.
________________________________________________________________________________
MUZYKA DO DALSZEJ CZĘŚCI ROZDZIAŁU :) <KLIK>
W TEJ CZĘŚCI POJAWIĄ SIE DRASTYCZNE SCENY. CZYTASZ NA WŁASNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ. 
_________________________________________________________________________________
~*~
Eleanor i Louis na ślubie.
Nareszcie jest. Dzień ślubu Eleanor i Louisa.  Tyle czekania, przygotowań i nerwów. Do rana siedziałyśmy z dziewczynami u fryzjera i kosmetyczki. Mam na sobie długą czerwoną sukienkę , włosy wyprostowałam i spięłam na bok i tam lekko pokręciłam. Teraz siedzimy już na sali gdzie odbyć ma sie impreza weselna. Samej ceremonii nie pamiętam bo byłam strasznie zestresowana tym wszystkim. Sala jest naprawdę piękna. Musze przyznać,że pogoda nam sie udała bo jest naprawdę ciepło i słonecznie, Ja siedzę przy stole z Eleanor, Louisem Liamem, Harrym, Stacy, Zaynem, Niallem, Kate jej partnerem Scottem oraz Monicą i Garrym. W sumie nie dziwie sie ,że Niall przyszedł sam. Tez nie chciałabym wysłuchiwać ciągłego gadania Mon o swataniu mnie. Przyjaciółka Eleanor Melanie nie mogła przyjść na przyjęcie ale na samej ceremonia oczywiście była. Liam jako pierwszy drużba miał za zadanie powiedzieć parę słów o związku El i Lou. Poprosiłam Kate aby za mnie przemówiła bo nie znam ich na tyle. Po tych przemówieniach przyszedł czas na tort. Wyglądał naprawdę cudowanie i równie dobrze smakował. Następnie El i Lou zatańczyli piękny pierwszy taniec, Później już tylko każdy sie bawił. W między czasie robiliśmy sobie zdjęcia z parą młodą.


*** STACY POV ***
Tańczyłam sobie z Harrym gdy podeszła do mnie Eleanor z Leillą. Byłam strasznie zażenowana tym faktem bo prosiły mnie o pomoc a ja wolałam tańczyć z nim. Może i wyjdę na sukę-bo trochę nią jestem- ale on mi sie naprawdę podoba i chciałabym spędzać z nim jak najwięcej czasu. Niechętnie zgodziłam sie bo to przecież ich wesele a ja jestem tu tylko gościem. Udałam sie z dziewczynami do kuchni. Tam rozdzieliłyśmy prace. Trochę współczuje Elce, bo musi sama wszytko gościną donosić a to przecież jej wesele. Niby jest katering ale ona musi im pomagać. Fuck logic. Ja miałam za zadanie zanieść ciasta na wszystkie stoły których było ok 20. Super. Dodoma tylko,że jestem w szpilkach. Całkiem sympatycznie nie powiem. Gdy brałam przedostatnia tace z ciastami zobaczyłam,żę El i Leilli nigdzie nie ma. Postanowiłam ich poszukać. Nie wiem sama czemu. Miałam jakieś złe przeczucia. Obeszłam cały plac do okoła i nic. W końcu wyszłam na ulice i zobaczyłam czarny
samochód. Trochę mnie to zaintrygowało więc podeszłam bliżej i zobaczyłam jak 3 mężczyzn szarpie sie z dziewczynami i próbuje brutalnie wsadzić je do auta. Długo nie myśląc zaczęłam biec w ich kierunku. Totalnie tego nie przemyślałam. Jeden z napastników zaczął biec w moim kierunku. Szybko zdjęłam buty i zawróciłam by pobiec po chłopaków. Oni jak gdyby nigdy nic siedzą sobie przy stole i świetnie sie bawią.
- Szybko, musimy biec na zewnątrz. El i Leilla są w niebezpieczeństwie- powiedziałam zdyszana. Chłopaki popatrzyli na mnie ze zdziadzieniem. Nie ruszyli by sie z miejsca gdyby nie to,że usłyszeliśmy strzały. Szybko pobiegliśmy w tamta stronę. Nigdzie nie było ani samochodu alni śladów krwi. Jest duże prawdopodobieństwo,że nic im nie jest. Na drodze leżała tylko kartka z napisem 'UDANEGO WESELA CHŁOPAKI. MAM NADZIEJE,ŻE BĘDZIECIE SIĘ ŚWIETNIE BAWIĆ BEZ PANNY MŁODEJ.' Od razu wszyscy wiedzieli,że to Will. Czym prędzej wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu.
- Stacy ty zanim nie jedziesz.- powiedział Harry pakując broń do samochodu.
- To moja przyjaciółka!
- Tam jest niebezpiecznie. Nie umiesz posługiwać sie broną, a poza tym mamy już jednego kalekę na tej akcji- spojrzał wymownie na Liama. Niestety w tej sytuacji musiałam im ustąpić. Chłopaki są świetnie wyszkoleni. Są uzbrojeni w dwa samochody, w których jest masa broni. Mają na sobie stroje kulo odporne nic im sie nie stanie. Mam przynajmniej taką nadzieje.

*** LEILLA POV***
Nie wiem gdzie jesteśmy. Jak sie tu dostałyśmy ani co sie dzieje. Sukienkę mam całą porwana a fryzurę zniszczoną.Ręce i nogi miałam całe w siniakach. Zaczęłam rozglądać sie po pomieszczeniu. Wywnioskowałam,że znajdujemy sie w jakiejś piwnicy. Światło delikatnie sączy sie przez przerwy miedzi deskami przybitymi do okna. Rozejrzałam sie uważniej i zobaczyłam,że nie ma tu Eleanor. Czym prędzej wstałam i zaczęłam walić w drzwi. Po jakiś 10 min drzwi sie otworzyły a stał w nich zupełnie nie zanany mi chłopak. Wszedł do środka ja szybko odsunęłam sie tak,że dotykałam plecami ściany. Chłopak szyderczo uśmiechnął sie. W rękach trzymał broń.
- Wprowadź ją.- krzyknął i przestankował mnie wzrokiem. Do pomieszczenia wszedł ciemnowłosy chłopak o azjatyckiej urodzie. Wepchnął on do środka Eleanor całą w sinikach. Na środku postawił krzesło po czym posadził El i mocną ją przywiązał. Byłam w takim szoku,że bałam sie ruszyć, a nawet oddychać. Eleanor spojrzała na mnie z łzami w oczach. Brunet podał resztę sznurka chłopakowi, który go przywoła po czym wyszedł.
- Miło Cie widzieć Leilla. Jak tam tata- odezwał sie chłopak.
- Kim jesteś i czemu nas tu trzymasz.- krzyknęłam
- Ja Ci sie jeszcze nie przedstawiłem. Och no tak. Jestem Will- uśmiechnął sie szyderczo- Liam na pewno Ci o mnie wspominał.Trzymam Was tu bo pomożecie mi odnaleźć twojego ojca. Wiem,że rozmawiałaś z nim ostatnio przez telefon, także myślę,że szybko sie z tym uporamy. - spojrzał na El.- Całkiem ładną ma żonkę Tomlinson. Szkoda by była gdy ktoś ją oszpecił.
- Nie możesz.- krzyknęłam i to był chyba mój błąd.
- Nie mogę .. to zobacz.- Will zamachnął sie i uderzył sznurem El w brzuch. Krzyknęłam z przerażania. Mimowolnie zaczęłam płakać i padłam na kolana. Byłam taka bez silna. Chłopak podszedł do Eleanor i od kneblował jej usta. - No to rozgrzewkę mamy już za sobą.A teraz Leilla grzecznie mi powiesz gdzie jest twój tatuś bo za każde twoje kłamstewko oberwie twoja psiapsiółka.- Will stanął obok El. Byłam przerażona. Wiedziałam,że nie mogę powiedzieć,że nie wiem chociaż taka była prawda i nie mogłam też skłamać bo gdy tylko by sie okazało,że go tam nie ma oberwałybyśmy podwójnie. Podniosłam wzrok na bezradną Eleanor. Płakała. Patrząc na jej ból jeszcze bardziej czułam sie bezradna.
- Powiem Ci jeśli ją puścisz.- powiedziała,
- Nie, nie nie. Bez niej nie będzie zabawy.- chłopak uderzył rekom twarz El. Chciałam do niej podejść ale Will znowu chciał ją uderzyć wiec sie cofnęłam,a ten opuścił rękę.
- Prawda jest taka, że nie wiem. Na prawdę - szlochałam - Tak rozmawiałam z nim ale nic mi nie powiedział. Wiem tylko tyle,że ma sie ze mną niebawem skontaktować. Tylko tyle mi powiedział.
- Na prawde wzruszająca historia. Gdybym miał uczucia na pewno bym sie popłakał. Ale niestety ich nie mam i tak jak powiedziałem, za każde twoje nie wiem będzie płacić ona. - Chłopak obszedł krzesło do okoła i znów zamachną sie sznurem trafiając tym samym Eleanor w żebra. Dziewczyna krzyknęła z bólu a ja razem z nią. Krew zaczęła przesiąkać na jej białą sukienkę. Korzystając z tego,że Will nie stał przy krześle tylko szukał czegoś w skrzyni pod drzwiami podbiegłam do brunetki i mocną ją przytuliłam. Chłopak odwrócił sie i z wściekłością w oczach podszedł do nas. Zasłoniłam El własnym ciałem i tym razem to ja dostałam. Od razu upadłam na podłogę. Chłopak uderzył mnie jeszcze raz a potem zamachnął sie i uderzył dziewczynę, ale zrobił to z taką siłą,ze El razem z krzesłem upadła na podłogę. Brunet jeszcze raz uderzył mnie. Krew zaczęła sączyć mi sie z okolicy żeber. Chciał zrobić to ponownie ale ktoś wszedł do pomieszczenia. Od razu rozpoznałam osobnika. To był Ashton.
- Oni już tu są.
- Niech to kurwa szlag. Zostań z nimi tylko tym razem niczego nie spieprz, a ja pójde przywitać sie z gośćmi.
- Możecie sobie nie poradzić we trojkę. Są naprawdę dobrze uzbrojeni.
-Nie jesteśmy tu sami matole.  Dobra kurwa. Wiem,że sobie chcesz postrzelać. Chodź. - Will razem z Irwinem wszyli z pomieszczenia zamykając nas na klucz.
 Skorzystałam z okazji i podeszłam do El. Była ledwo zywa ale przytomna. Oderwałam kawałek materiału z jej sukienki i spróbowałam chociaż na chwile zatamować krwawienie z jej rany. Wiedziałam,ze tymi gośćmi są na pewno chłopaki. Wiedziałam,że nas uratują,
- Eleanor tak sie przepraszam. To wszytko moja wina.
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Przeżyje to. Mam nadzieje tylko,że dziecku nic nie jest. W brzuch nie dostałam
- Zaraz dziecko? Jakie dziecko? - zapytałam z niedowierzaniem sadzając dziewczynę.
- Jestem w ciąży. To drugi miesiąc.

*** LOUIS POV ***
- To tak Louis i Niall szukają dziewczyn, a Wy nas osłaniacie.- powiedział Zayn
- Co dlaczego. Tam jest moja dziewczyna i to ja powonieniem jej szukać. - protestował Liam.
- Bo nawet z tą złamaną ręką strzelasz lepiej niż Niall.- po jeszcze kilku protestach wreszcie ruszyliśmy na akcje. Obeszliśmy z Niallem cały dom szukając jakiego wejścia do piwnicy.
 Ale nic nie było. Will wiedział co robi. Weszliśmy do domu. Sprawdziliśmy wszystkie pokoje, zabijając po drodze parę osób. Wchodziliśmy już na górę gdy ktoś zaczął do nas strzelać. Szybko zabiliśmy napastnika nawet na niego nie patrząc. Sprawdziliśmy każde pomieszczenie w domu. Nigdzie nie było śladu po dziewczynach. Coraz bardziej zaczynałem sie martwić. Spojrzałem przez okno na chłopaków. Ostro walczyli z Wille mi jego gangiem. Policzyłem wszystkich i żadnego z jego psów nie ma w domu. Mam tylko nadzieje,że dziewczyny tu sa i nic im nie jest. Nagle Niall nie zawołał. Zbiegłem na dól i zobaczyłem zaryglowane drzwi do zejścia do piwnicy.
- No nieźle Niall. Podaj mi coś ciężkiego. - podał mi jakiś ogromny wieszak na płaszcze czy coś. Szczerze nawet nie zastanawiałem sie co to było. Po kilkunastu uderzeniach drzwi wypadły z zawiasów. Szybko zbiegliśmy na dół. Było tam chyba ze 20 drzwi. Próbowaliśmy krzyczeć ale to nic nie dawało. Rozdzieliliśmy sie. Po jakiejś połowie straciłem nadzieje na co kolwiek. Połowa drzwi była labo namalowana albo pusta. Zostały nam ostatnie drzwi. Nasza ostatnia nadzieje. Drzwi były zamknięte. Zaczęliśmy w nie kopać z Niallem i po chwili ustąpiły a my zobaczyliśmy dziewczyny siedzące na ziemi. Podbiegłem do Eleanor i niemal zacząłem płakać.
- Boże kochanie tak sie martwiłem. - pocałowałem ją- Zabije go kurwa zabije.- mówiłem przytulając ją.
- Louis nie. Chodź jedzmy stąd.- powiedziała El
- Tak tak jasne.- wziąłem dziewczynę na ręce i założyłem jej swoją kamizelkę kuloodporną, a Niall zrobił to samo z Leillą. W tym wszystkim zapomniałem zapytać sie jak sie czuje. Z tego co widzę to lepiej od El.Szybko uporałem sie ze schodami za zacząłem biec w stronę samochodu. Chciałem to zrobić jak najszybciej i  nie zauważyłem Willa biegnącego na wprost mnie. Chłopaki zaczęli mnie osłabić i trafili Willa w ramie i ten puścił broń. zacząłem biec szybciej. Zaczynałem mieć mroczki przed oczami a Eleanor zaczęła coraz bardziej krwawić. Bałem sie o nią. Leilla była już w samochodzie a Niall poszedł pomóc chłopakom bo Will miał coraz więcej pomocników. Byłem już  przy samochodzie gdy poczułem kulkę w plecach. Nadal trzymając El upadłem na kolana. Leilla szybko po nią wyszła.
- NIE LOUIS BŁAGAM. NIE PROSZĘ- łkała.
- Mi sie już nie da pomóc.Kochanie mam tylko jedną prośbę. Bądź szczęśliwa.- pocałowałem ją ostatni raz i resztkami sił wstałem i odwróciłem sie by spojrzeć w oczy mojemu zabójcy. To był Irwin. Zacząłem do niego strzelać.Jedne strzał..drugi.. Słyszałem szloch Eleanor. Tak bardzo ją kochałem. Chciałem ją chronić, a tylko naraziłem samego siebie. Cały czas walczyłem z Irwinem. Dostał parę kulek, ale to tylko draśnięcia. Mam nadzieje,że chłopaki sie z ni uporają. Czułem ciepło wypływającej ze mnie. Z moich ust zaczęła płynąć już krew co oznaczało tylko jedno. Zacząłem przypominać sobie wszystkie chwile spędzone z nią. Te dobre i te złe. A najpiękniejsza chwilą była ta dzisiejsza, którą zepsuł nie Will,, nie gang tylko ja. Ja sam.. Chciałem ją jak najszybciej ochronić i nie zważałem na cały ten syf dookoła mnie.Padłem na ziemie i krzyknąłem ostanie ŻEGNAJ.


_____________________________________________________
NIE ZABIJAJCIE MNIE BŁAGAM.!! ;(

1) BARDZO PRZEPRASZAM, ZE POŚLIZG I ZA TO,ŻE DODAJE TEN ROZDZIAŁ O 23.55 ALE WAŻNE,ŻE JEST.

2) DRUGA CZĘŚĆ UKAŻE SIĘ POD KONIEC GRUDNIA- TAK TAK WIEM BARDZO PÓŹNO ALE TERAZ MAM STRASZNIE DUŻO NAUKI I TO CO WSZYSCY MÓWIĄ ZE DRUGA KLASA JEST NAJTRUDNIEJSZA W 1000000% JEST NIESTETY PRAWDĄ. DO TEGO 1 KLASYFIKACJA SAMA SIE NIE NAPISZE A JUZ W PIĄTEK PISZE PIERWSZY EGZAMIN PRÓBNY. 

3) PRZEPRASZAM RÓWNIEŻ ZA ZABICIE LOUISA ALE COŚ SIĘ MUSI DZIAĆ. :D
ALE ON NIE JEST JEDYNĄ OSOBĄ, KTÓRA ZGINĘŁA W TEJ CZĘŚCI. PEWNIE SIE JUZ DOMYŚLACIE KTO TO ALE JA TEGO GŁOŚNO MÓWIĆ NIE BEDE :D
OD RAZU MÓWIĘ,ŻE W CZĘŚCI DRUGIEJ BĘDZIE DUŻO WIĘCEJ PRZEMOCY I DUŻO ZWIĄZKÓW SIĘ POZMIENIA. BĘDĄ TEZ ROZWINIĘTE NOWE POSTACIE KTÓRYCH NIE BĘDZIE DUŻO. ( TAK DOKŁADNIE TO JEDNA;D ) OSOBIŚCIE JESTEM SHIPPERKĄ LEIAM'A ALE NIE POZWOLĘ IM BYĆ TAK ŁATWO RAZEM. ALE TO DOWIECIE SIE W DRUGIEJ CZĘŚCI ;D

4) DZIĘKUJE ZA WYŚWIETLENIA, KTÓRE CAŁY CZAS SĄ NABIJANE<3
JESTEŚCIE WSPANIALI.

5) MAM NADZIEJE,ŻE DOBRZE DOBRAŁAM MUZYKĘ. ;) TEN OSTATNI GIF NIE BARDZO PASUJE DO MOTYWU ŚMIERCI ALE  MUSIAŁ BYĆ NAPIS GOODBYE ;D

6) CZEKAM NA WASZE OPINIE NA TEMAT TEGO OSTATNIEGO ROZDZIAŁU ;) 
JEST ON MEGA DŁUGI ALE MAM NADZIEJE,ŻE WAS WCIĄGNĄŁ I DOCZEKALIŚCIE DO DOŃCA

7) PRZEPRASZAM TAKŻE ZA BŁEDY, ALE ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZANY./

POZDRAWIAM I KOCHAM WAS BARDZO BARDZO /MRS.PAYNE <3 <3 


1 komentarz: